Na początku bezwzględnie muszę stwierdzić, że rok 2017 był
dla mnie bardzo rozwojowy w każdym aspekcie, jeżeli chodzi o tak piękną pasję
jaką jest karpiowanie. Postaram się skupić tylko na najważniejszych
wydarzeniach, które wraz ze zdjęciami będą dla mnie piękną retrospekcją, a
czytelnikom tego artykułu pozwolą rozbudzić ich wspomnienia w zakończonego już
roku. Muszę również dodać, że był to dla mnie pierwszy rok w barwach CarpTravel
Team oraz pierwszy tak intensywny rok jeżeli chodzi wędkarstwo karpiowe. Zima
2016/2017 upłynęła zdecydowanie pod znakiem kompletowania sprzętu, obmyślania
planów na cały rok, nadrabianiu zaległości w specjalistycznej prasie karpiowej
i oczywiście wizycie w Poznaniu na Międzynarodowych Targach Wędkarskich
Rybomania w celu sprawdzenia wszystkich nowości przegotowanych przez firmy
karpiowe specjalnie dla pasjonatów tego sportu. Jednym zdaniem robiłem wszystko,
żeby nie zwariować i dotrwać do wiosny i do pierwszej zasiadki w nowym sezonie.
Pierwsza zasiadka -
wiosna
Po krótkiej
zimowej przerwie przyszedł czas na pierwszą wizytę nad wodą. Niestety jeszcze
bez wędek czy sprzętu, jedynie w charakterze rekonesansu i wyboru miejscówki,
gdzie spędzę w najbliższym czasie te kilka bardzo wyczekiwanych dni. Celem był
około 50 ha zbiornik PZW o małej głębokości i raczej nie zróżnicowanym dnie,
jednak z wieloma zatoczkami czy powalonymi drzewami, które tworzy idealne miejsca
bytowania karpi. Pod koniec marca, jakoś 2 tygodnie po zejściu lodu z
powierzchni spakowałem samochód i wraz z Przemkiem Pająkiem udaliśmy się na
wodę. Pogoda nie była sprzyjająca. Temperatury w nocy oscylowały w okolicy
zera, wiał silny wiatr chociaż w ciągu dnia na kilka godzin zza chmur
wychodziło słońce pozwalające się trochę ogrzać. Po 3 dniach prób
zlokalizowania karpi, niestety wciąż bez żadnych efektów miała nastać
najzimniejsza noc tego tygodnia. Dokładnie o 21:00 gdy temperatura spadła do -3
stopni obudził się jeden z sygnalizatorów wydając pojedynczy dźwięk, który
pozwolił zapomnieć o tym, jak jest zimno i rozbudził nadzieje o tym, że ryby
przepływają w okolicy jednego z moich zestawów. Dwie godziny później było już wszystko
jasne. Dzięki wysnuwającej się żyłce z kołowrotka sygnalizator wydał najpiękniejszy
dźwięk jaki słyszałem od kilku miesięcy. Gdy podnosiłem wędkę wydawało mi się,
że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a potwierdziło się to gdy
ryba wylądowała na macie. Otworzyłem sezon pięknym ponad 15 kg lustrzeniem z
wody PZW – swoim nowym osobistym rekordem z dzikiej wody.
Jeszcze
nigdy nie kładłem się spać z tak wielkim uśmiechem jak tej nocy. Czułem się
spełniony do tego stopnia, że mogłem się spakować i wrócić do domu. Uczucie
euforii towarzyszyło mi do samego końca zasiadki. Jak okazało się, że to nie
był jeszcze koniec pięknych emocji. W ostatni dzień przy pięknym słońcu na
kulkę o smaku Soczysta Morwa Profess skusił się kolejny, tym razem dużo
mniejszy, ale bardzo urokliwy dzikusek. Z czystym sumieniem mogłem złożyć wędki
i zacząć planować kolejny wyjazd.
Mały staw karpiowy –
lato
Lipiec jest miesiącem, w
którym staram się zaplanować długi urlop od pracy i praktycznie cały wolny czas
poświęcam rodzinie. Jednak nie darowałbym sobie niespędzenia chociaż kilku
krótkich, jakże ciepłych letnich nocy nad brzegiem wody. W tym roku wybrałem
bardzo kameralną wodę, znajdującą się w jednych rękach od dwóch pokoleń.
Właściciel nieustannie dba o nienaganną kondycję 3 hektarowego zbiornika.
Według mojej oceny jest to idealny zbiornik na szybkie 20-sto godzinne
zasiadki. Nie wymaga zabierania ze sobą dużej ilości sprzętu, jednak walka z
rybą wśród pięknych wysepek trzcinowych może przysporzyć wiele radości i
adrenaliny. Postanowiłem sobie, że odwiedzę ten zbiornik 5 razy na przestrzeni
całego roku zabierając ze są dokładnie ten sam zestaw kulek zanętowych oraz
haczykowych. Możliwość połowu na 3 wędki wykorzystałem dzieląc przynęty smakami
na śmierdzące, słodkie ora tzw. łamańce.
Zmienną na każdej zasiadce miało
być miejsce. Zbiornik został mentalnie podzielony przeze mnie na „linię
brzegową nr 1”, „pusty plac pośrodku”, „trzciny pośrodku wody”, „duże
trzcinowisko w narożniku” oraz „linię brzegową nr 2”. Nadszedł czas zasiadki,
gdzie celem było „duże trzcinowisko w narożniku”. Do wody powędrowały 3 zestawy
umiejscowione z tą samą precyzją (ok. 50 cm od trzcin) obstawiając cały pas na
około 40 metrach. Noc minęła spokojnie. Relaks słonecznego poranka w karpiowym
fotelu przerwał bardzo głośny dźwięk wydawany przez prawy sygnalizator. Ryba
oczywiście momentalnie zaparkowała w trzcinach. Walka o jej wydostanie trwała
dobre 20 minut. Na szczęście cała akcja zakończyła się pełnym sukcesem. Wraz z
rybą na macie wylądowała wielka kępa trzcin z 3 ciężarkami oraz 30 metrami
plecionki, które musiał tam pozostawić inny karciarz, niestety po przegranej
walce z karpiem. Po kilku zdjęciach ryba wróciła do wody, a ja szczęśliwy do
domu.
Cel 5 zasiadek na tej wodzie
został zrealizowany, a z każdej z nich przywiozłem kilka cennych uwag i
zapisków, które będą analizowane zimą tak, aby jak najlepiej zrozumieć
zachowania karpi na tej wodzie. Mam nadzieje, że wyciągnięte wnioski pozwolą mi
osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty w przyszłym roku. Wrócę tam na pewno.
CarpTravel
– lato
Nastało lato i przyszedł
czas na najważniejsze wydarzenie dla teamowiczów CarpTravel czyli wspólna tygodniowa
zasiadka. Jest to czas, który zdecydowanie wszyscy w całości poświęcają na relaks, długie nocne
rozmowy o tym, co kochamy, jeszcze lepsze poznanie siebie i zintegrowanie przy
wspólnie łączącej nas pasji. Z mojego punktu widzenia była to bardzo dobra
okazja do rozwinięcia swoich umiejętności podczas pobytu nad nową dla mnie
wodą, która to okazała się nie lada wyzwaniem . Dodatkowo mogłem spędzić
mnóstwo czasu z najlepszymi ludźmi jakich znam. Każdy z nas ma indywidualne
podejście do karpiowania, inne sposoby na przechytrzenie cypryniusów czy ulubione
przynęty i sposoby połowu. Jednak w tym czasie nie ma miejsca na to, aby
skupiać się na różnicach lecz, na tym, co nas łączy. Zasiadka była udana od
samego początku do ostatniego dnia. Każdy z nas miał na swojej macie kilka
pięknych ryb.
Spędzając
tydzień w gronie przyjaciół zastanawiałem się czy może być coś lepszego niż
kilku znajomych, wzajemnie się dopingujących i wspierających w każdym
działaniu. Odpowiedź musi być tylko jedna – oczywiście, że nie ma nic lepszego.
Jest bardzo mało słów, które mogą oddać klimat panujący podczas takiej
zasiadki. W czasach dużej popularności mediów społecznościowych i wielu portali
o tematyce karpiowej bardzo fajną inicjatywą jest ostatnie dzieło założyciela
CarpTravel czyli Poradnik Karpiarza. Strona w całości poświęcona naszej
ulubionej tematyce, na której zawartość wpływ może mieć każdy mający trochę
chęci i zamiłowania do dzielenia się wiedzą i doświadczeniami zdobywanymi nad
wodą.
Tam również można znaleźć krótki film prezentujący kilka momentów ze
złotu CarpTravel opisywanego powyżej.
Zawody Puchar CarpTravel
Początek jesieni to start w niezwykłych zawodach karpiowych, oraganizowanych przez nasz team. Miałem przyjemność wystartować na tej imprezie, partnerem był Donatan Trela z klubu. Ostatecznie, pomimo bardzo himerycznej wodzie, jaką była żwirownia, udało nam się zająć szóste miejce w klasyfkacji. Udana oraganizacyjnie impreza, która na stałe już zapisze się w kalendarzu imprez karpiowych.
Dzika woda – jesień
Postawienie tezy, że wędkarstwo
karpiowe obecnie jest najbardziej popularną techniką uprawianą przez polskich
wędkarzy jest oczywistością. Świadczy o tym, chociażby ilość powstałych w
niedalekiej przeszłości łowisk specjalnych czy jak ja wole je określać wód
prywatnych, nad którymi nadrzędną zasadą jest Catch & Release. Tworzenie
takich łowisk wynika z popytu jaki charakteryzuje cały świat karpiowy. Pomimo
cały czas zwiększającej się ilości takich łowisk oraz wielu wód PZW, presja
jaką wywierają wędkarze jest bardzo duża. Z doświadczenia wiem, że czasami nie
łatwo jest wpasować się w bardzo napięte terminy wód prywatnych, dlatego coraz
większym wyzwaniem jest znalezienie wody, na której nikt od długiego czasu nie
wędkował. Jednak w 2017 roku udało się odnaleźć taką perełkę i dane mi było
spędzić nad nią niecałe 3 dni.
Na zasiadkę wybrałem się wspólnie z Karolem. Kilka dni
wcześniej rozpoczęliśmy planowanie z uwagi na to, że cały sprzętowy dobytek
musieliśmy dostarczyć na stanowisko przy pomocy jedynie naszych mięśni.
Skrupulatnie wybrany sprzęt, dopasowane przynęty i czasochłonne typowanie
miejscówek położenia zestawów miało zapewnić nam dobrą zabawę i piękne ryby na
macie. Nie pozostało nam nic, tylko uzbroić się w cierpliwość i poczekać na
pierwsze efekty. Praca włożona w całe przygotowania zwróciła się bardzo szybko,
bo już pierwszej nocy nasze plany o odespaniu całego ciężkiego tygodnia w pracy
legły w gruzach. Pierwszy raz sygnalizator zabrzmiał około godziny 23:00, kiedy
chwile wcześniej zasnęliśmy przy dźwiękach dobiegających z pobliskiego lasu. Kilka
sekund na wyrwanie się ze śpiwora i oboje zameldowaliśmy się przy wędce. Branie
było na moim zestawie położonym nieopodal piękniej, niewielkiej zatoczki
utworzonej z przybrzeżnych trzcin. Można by rzec miejsce idealne. Po kilku
minutowej walce z rybą na brzegu zameldował się pięknie wybarwiony, jesienny
karp. Podążając za sprawdzonym sposobem wywiozłem zestaw dokładnie w to samo
miejsce, zakładając na włos ten sam zestaw kulek. Jak się później okazało
prawdziwymi killerami dla mnie był „zielony dublet” czyli kulka tonąca 16mm
Amurowa Profess oraz pop up 12 mm Halibut & Czosnek Profess. Miejscówka
była nęcona tylko pelletem Amurowym Profess lekko dopalonym boosterem o tej
samej nucie. Dodam tylko, że wybór dobrze przemyślany i zdecydowanie nie przypadkowy.
Cała linia brzegowa porośnięta trzcinami na pewno stanowi idealne miejsce
bytowania karpi. Seria Amurowa kulek i pelletów posiada w sobie dodatek
nostrzyka oraz tataraku, więc idealnie wpasowała się w charakter wody i
nienachlanie zachęcała wygłodniałe karpie do pobrania jedzenia.
Kolejne
brania następowania w miarę równiej sekwencji około 2 godzin między każdym. Do
rana mieliśmy z Karolem łącznie 4 worki w wodzie, a w każdym pięknego króla z
rodziny ryb karpiowatych. Cieszyliśmy się, że ze spośród całego sprzętu
zabraliśmy kilka worków więcej na zapas. Po śniadaniu, przy pięknych
promieniach porannego słońca, byliśmy gotowi do sesji zdjęciowej.
Do
końca zasiadki jeszcze kilka ryb odwiedziło naszą miejscówkę, co było dużym
powodem do zadowolenia. Jednak najważniejsze było to, że wspólnie z Karolem
udało nam się ustalić idealną taktykę na tak naprawdę dziewiczą wodę. Było to
dla nas nie lada wyzwanie, ponieważ żaden z nas nigdy nie miał okazji próbować
się na tak „świeżej” wodzie. Taktyka stosowanego nęcenia, smakowo dopasowanymi
smakami była trafiona w punkt. Na pewno jeszcze tam wrócimy w poszukiwaniu
większych niekutych jeszcze okazów.
Żwirownia – jesień
Długo
planowana zasiadka wraz z Przemkiem, w końcu doszła do skutku. Oboje pełni
pozytywnej energii spotkaliśmy się nad wodą. Po długim typowaniu miejsc
położenia zestawów, rozbijaniu obozowiska i rozkładaniu całego sprzętu mogliśmy
poświęcić czas na to, co najbardziej lubimy. Podziwianie natury, rozmowy o
taktykach i sposobach przechytrzenia karpi były tematami przewodnimi. Czas
mijał bardzo szybko, a my byliśmy naprawdę w dobrych humorach, ponieważ
wszystko udawało nam się od samego początku. Piękna pogoda oraz woda nad, którą
nie ma już tłumu plażowiczów i letnich imprez. Nikt nawet nie dostrzegał
mijającego czasu bez żadnej presji.
Spędzając
godziny pod brolką marzyliśmy tylko, aby naszą konwersację przerwał dźwięk
jednej z centralek. Na nasze szczęście przez te kilka dni kilkukrotnie udało
się nam go usłyszeć. Współpraca od początku zasiadki zaowocowała pięknymi
rybami na macie. Jednak wydobycie ich z głębin żwirowni nie było takie proste.
Nie obyło się bez holi prosto z pontonu, ryzykownych prób uwolnienia ryb z
zaczepów, poplątanych zestawów oraz spinek ryb z niewiadomych do końca powodów.
Cichym celem, o którym nie mówiliśmy, ale jaki każdy z nas sobie postawił było
zrobienie zdjęcia w tandemie z pięknymi jesiennymi karpiami. Trzeciego poranka
mogliśmy zrealizować nasze założenie.
Była to
ostatnia wizyta w 2017 roku na tym zbiorniku. Jednak pewne jest to, że nasze
zestawy już wiosną zostaną wywiezione w kolejne miejscówki tej tajemniczej
wody.
Rekonesans przed zimową
Koniec roku, tuż przez zimą to czas na wyjazdy tzn. rekonesans nad wody, które wspólnie z klubem chcemy odwiedzić w kolejnym karpiowym roku. Planów jest bardzo dużo, jesteśmy ambitni i wyznaczyliśmy sobie kolejne cele. Listopadowy wyjazd skierowaliśmy nad przepiękne zbiorniki na Kaszubach, leśne jeziora to miejsca, które chcemy odwiedzić w kolejnym sezonie.
Zima
Temperatury
spadają, a wraz z nimi aktywność karpi. Pozostało jedynie poświecić kolejny
czas na wyczyszczenie sprzętu, skompletowanie brakującego ekwipunku i można
rozpoczynać planowanie nowego roku. Będąc w trybie dynamicznego rozwoju w
głowie aż mnożą się nazwy wód, które wspólnie z całym Team’em chcielibyśmy
odwiedzić. Mam nadzieje, że kolejny sezon będzie tak udany jak ten, który
właśnie minął i będzie nam dane w 100% zrealizować swoje założenia. Na koniec
pozostaje mi tylko życzyć Wam spotkania na swojej drodze ludzi z taką pasją
jakich ja miałem w namiocie obok podczas wszystkich zasiadek w tym sezonie.
C&R.
Robert Rakowicz
Roberto graty udanego sezonu ! fanie że mogłem być jego częścią i wspólnie pięknie połowiliśmy.
OdpowiedzUsuń