Większość karpiarzy, będąc
na pewnym etapie rozwoju wędkarskiego, zastanawia się nad produkcją własnych
kulek proteinowych w domowym zaciszu. Ale czy ta cała zabawa jest warta zachodu
i poświęconego czasu? Przecież w dzisiejszych czasach dostęp do gotowych
przynęt jest praktycznie nieograniczony, a sklepy stacjonarne lub te
internetowe oferują nam firmowe kulki o rożnych nutach smakowo-zapachowych na
każdą kieszeń.
Mimo
tak łatwego dostępu do róźnorodnych gotowych przynęt, wielu karpiarzy próbuje
swoich sił w karpiowej kuchni. Stworzenie własnej kulki ma wiele zalet. To od
nas zależy jaki będzie kształt, zapach, smak naszej przynęty oraz z ilu
składników ją skomponujemy.
Dla mnie naważniejszym czynnikiem, który
motywuje do produkcji swoich kulek, jest satysfakcja złowionej ryby na zrobioną
przez siebie przynętę. Dlatego też przygotowania do sezonu 2018 postanowiłem
rozpocząć od wykonania kulek proteinowych domowym sposobem. Miały to być kulki
rybne, z dodatkiem wędzonej szprotki oraz naturalnego czosnku.
Szukasz komponentów, mączek do kulek, przynęt, zanęt? Zajrzyj tutaj: https://carptravel.pl/
Następnym etapem jest połączenie ze sobą
składników płynnych. W osobnym pojemniku wymieszałem ze sobą: 8 jaj, starte
wcześniej pół główki czosnku oraz zmielone 200g szprotki wędzonej.
Do tych składników dodałem również dwie łyżki
melasy naturalnej, dwie łyżki oleju
rybnego, sól, cukier oraz odpowiednią ilość konserwantu. Osobiście uważam, że
kulki z dodatkiem koserwantu nie są gorsze.
Wydłuża on znacznie datę ich przydatności oraz ułatwia ich
przechowywanie. Składniki płynne trzeba dobrze ze sobą wymieszać.
Kolejna faza naszej produkcji to połączenie
składników suchych i płynnych. Wyrobiona masa powinna mieć konsystencję
plasteliny, dzięki czemu będzie dobrze się rolowała i zapobiegnie to pękaniu
kulek w rollerze. Gotowe ciasto należy zawinąć w foliowy worek i odłożyć na ok.
30 min. tak, aby wszystkie składniki dobrze się związały i przeszły zapachem.
Za pomocą maszynki do mięsa z odpowiednią końcówką wytworzyłem wałki, które
następnie zrolowałem w rollerze. Tak powstałe kulki paruję około 15min używając
do tego sitka i głębokiego garnka..
Parowanie powoduje, że nie tracą one tak dużo zapachu i swoich składników
odżywczych jak przy klasycznym gotowaniu.
Ważnym etapem, którego nie wolno zbagatelizować
jest suszenie kulek.
Kulki suszę w ciepłym, suchym pomieszeniu przez 70 godzin. Po tym
czasie mam pewność, że nic im się nie stanie. Następnie przesypuje je do
foliowych worków z dwiema małymi dziurkami.
Mając przygotowane kulki niecierpliwie wypatrywałem
pierwszych oznak wiosny. Pogoda za oknem nie rozpieszczała. Deszcz ze śniegiem
oraz niskie temperatury nie napawały optymizmem. Wiele zbiorników, przez taką
zwariowaną pogodę, było długo pokryte lodem. Dopiero pod koniec marca nadarzyła
się okazja na inaugurację sezonu. Prognozy były obiecujące- miało być ciepło,
słonecznie, z mocnym, południowym wiaterkiem. Od kilku dni panował również niż
ze stabilnym ciśnieniem. Pogoda idealna, więc nie zastanawiając się długo
nastawiłem budzik na 3:30 tak, aby
jeszcze przed wschodem słońca mieć zestawy w wodzie. Na pierwszą
zasiadkę wybrałem dobrze mi znany, nieduży zbiornik, dzięki czemu
zaoszczędziłem dużo czasu na szukanie miejscówek. Po przybyciu na miejsce
pogoda nie napawała optymizmem. Flauta i spory przymrozek ostudziły moje
emocję, ale na szczęście tylko na chwilę.
Jeszcze przed wschodem
słońca usłyszałem pierwszy dźwięk sygnalizatora....
To była jedna z najpiękniejszych chwil, gdy
po długiej, zimowej przerwie, przy wchodzie słońca udało się złowić pierwszego
kapra w 2018 roku. Radość była tym większa, że ryba była złowiona na własną
kulkę proteinową wykonaną na komponentach
firmy Profess.
Taktyka na dalsze łowienie była prosta. Mieszanka rybnych
peletów w rozmiarze 2mm połączonych z zanętą -
Zielona Betaina & Halibut Ready Method Feeder Profess w skromnej
ilości na zestaw.
W ciągu dnia udało się
dołowić jeszcze kilka ładnych miśków:
Podsumowując, moja
pierwsza szybka zasiadka w 2018 roku była bardzo udana. Pogoda sprzyjała i
złowiłem kilka pięknych karpi, z czego największy miał 10 kg. Może
kulka proteinowa w tym wszystkim nie jest najważniejsza, ale warto w nią
wierzyć i w momencie, kiedy uda nam się
złowić na nią karpia, nasza radość będzie podwójna. Zachęcam wszystkich do
spróbowania swoich sił w karpiowej kuchni !
Do zobaczenia nad wodą
Konrad Kwiatek
CarpTravel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz - wpisz komentarz i wciśnij OPUBLIKUJ
ZAPRASZAMY DO KOMENTOWANIA I SUBSKRYPCJI !